Zamach stanu w stylu Garcii Marqueza
Zamach stanu w stylu Garcii Marqueza
FOT. JAKUB OSTAŁOWSKI
Rz: - W nocy z 11 na 12 kwietnia władzę w Wenezueli przejęła na krótko junta cywilno-wojskowa. Jak dowiedział się pan o zamachu stanu?
AREVALO MENDEZ ROMERO: - W tych krytycznych godzinach byłem w pałacu prezydenckim Miraflores. Niełatwo zrozumieć, co się wówczas wydarzyło w Wenezueli. W chwilach zamętu, które przeżyliśmy, wyraźnie dały o sobie znać ambicje objęcia władzy, podzielenia się nią dla pieniędzy, dla bogactwa.
Czy był taki moment, w którym bał się pan o życie swoje i swoich bliskich, o życie prezydenta Hugo Chaveza?
To nieprawda, że w takich chwilach własne życie przestaje być ważne. Ale nie ma się wówczas ani czasu, ani głowy, by myśleć o nim, zajmować się nim. Trzeba rozwiązywać problemy, wyjaśniać sytuację. My prowadziliśmy na przykład bardzo intensywne rozmowy z członkami sił zbrojnych, którzy byli nam przyjaźni.
Początkowo nie zdawaliśmy sobie w pełni sprawy, co się dzieje. 12 kwietnia, do drugiej, trzeciej nad ranem, kiedy prezydent jeszcze był w pałacu, nikt nie miał zielonego pojęcia, co się święci. Dopiero kiedy następnego dnia obejrzeliśmy w telewizji rozdzierające sceny przemocy fizycznej na ulicach, barbarzyńskiego, nieludzkiego zachowania,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta