Nieprzekupny musiał zginąć
Nieprzekupny musiał zginąć
Bydgoszcz, styczeń 1999 r., parking biurowca PZU, miejsce zabójstwa Piotra Karpowicza
(c) DAMIAN KRAMSKI / AGENCJA GAZETA
BERTOLD KITTEL, GRAŻYNA RAKOWICZ
Piotr Karpowicz, dyrektor bydgoskiego oddziału PZU, zginął, bo był nieprzekupny. Nie wiedział, że zadarł z człowiekiem, który nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć cel. Nawet przed zabójstwem.
Dziewiętnastego stycznia 1999 roku wieczorem Piotr Karpowicz jako jeden z ostatnich opuścił biurowiec PZU w Bydgoszczy i poszedł na wewnętrzny parking do swojego opla. Kiedy otworzył drzwi, podszedł do niego niepozorny człowiek.
Pierwszy strzał trafił Karpowicza w twarz, tuż pod okiem. Zaczął niezdarnie uciekać, ale potknął się na schodach. Zabójca spokojnie wycelował i strzelił mu w tył głowy.
Prowadzone przez bydgoską policję i prokuraturę dochodzenie zostało umorzone.
Dopiero po czterech latach, gdy śledztwo trafiło do odległego o kilkaset kilometrów Lublina, wyszło na jaw, dlaczego musiał zginąć. Dzięki zeznaniom skruszonych bandytów lubelska prokuratura mozolnie odtwarza obraz przestępczej Bydgoszczy: świat gangsterów, skorumpowanych urzędników,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta