Byłem gońcem straży obywatelskiej
ZYGMUNT GEBETHNER
Warszawska ulica, wrzesień 1939 r. Fot. (C) NATIONAL ARCHIVES/COLLEGE PARK Lato 1939 roku spędzaliśmy z rodziną w Wiśle. Miałem 16 lat, byłem wysportowany, trwały wakacje. Pamiętam, że dużo grałem w tenisa. Tuż przed wyjazdem wygrałem na loterii pieniężnej dość dużą sumę, znaczną nie tylko w oczach chłopca z zamożnej rodziny. Za wygraną kupiłem sobie dobrą rakietę tenisową, białego Schlesingera, a resztę złożyłem w PKO.
Przyjechał po nas ojciec. Wyjechaliśmy pośpiesznie. Atmosfera była już mocno podgrzana. Pobiegłem podjąć pieniądze z PKO. Okazało się to już nierealne. W bankach ustawiły się niemiłosiernie długie ogonki. Moja fortuna, wyjąwszy ułamek wydany na rakietę, przepadła. Wojna dotknęła mnie nie tylko jako Polaka i obywatela; przeżywałem także to, że zabrała mi wygraną.
Pierwsze dwa dni wojny przesiedzieliśmy na dachu. Było nas trzech, synowie literata Piotra Choynowskiego, moi rówieśnicy i kuzyni, i ja. Solidna i wysoka kamienica na rogu ulic Sienkiewicza i Zgody dawała nam ułudę bezpieczeństwa i rozległy widok. Obserwowaliśmy naloty. Po trosze jak na filmie. Jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy, jakie okrucieństwa nas niebawem spotkają.
Wezwanie ppłk Umiastowskiego przyprawiło nas o szok. Sprowadziło nas na ziemię. Domagało się podjęcia osobistej decyzji. Choynowscy postanowili usłuchać, opuścić...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta