Widzieliśmy szczęśliwego Miłosza
Widzieliśmy szczęśliwego Miłosza
Noblista z wizytą w dziale kultury "Rzeczpospolitej", 1996 r.
FOT. ANNA BRZEZIŃSKA
Podczas jednej z podróży na Litwę w latach 90.
FOT. ELŻBIETA SAWICKA
Czy tak nie było? Kiedy Czesław Miłosz pojawiał się na horyzoncie, w naszym życiu, literackim i towarzyskim, zaczynał się karnawał.
Stawało się intensywniejsze, nabierało smaku i barw, czy to w Krakowie, Warszawie, Katowicach, Wilnie, czy w Kalifornii. Łacińskie śpiewy chóralne i skoczna irlandzka muzyka. Podróże, pikniki. Kolacje przy świecach i kiełbaski pieczone nad ogniskiem. Kołduny i śledź w śmietanie. Szampan, "karafińczyki" czystej, whisky i kwas chlebowy. Rozmowy długo w noc. Dużo poezji i dużo śmiechu. Zamyślona Carol i jej nieoczekiwane pytanie: "What does it mean drzazga, Czeslaw?". Toni: "Ojciec, zjesz kawałek pizzy?". Poeta: "W takich chwilach życie wydaje mi się pogodne, do przyjęcia".
Krakowscy przyjaciele Profesora wiedzą, co mam na myśli. Mieliśmy szczęście. Widzieliśmy szczęśliwego Miłosza. O tym dziś pamiętajmy.
Zaczęło się od Litwy
Wiosna 1990 roku. Warszawskie mieszkanie Grażyny i Andrzeja Miłoszów przy Noakowskiego. Kiedy weszłam, zobaczyłam taki oto obrazek:...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta