Smutny koniec
Polskie nadzieje trwały pół godziny. Obudziły się w pierwszej serii, gdy na chwilę wrócił stary, dobry mistrz: nie przejmował się małą szybkością na progu, zapomniał o błędach popełnianych podczas treningów. 138,5 m to była trzecia odległość, dalej polecieli tylko Janne Ahonen i Roar Ljoekelsoey. W przerwie najwięksi optymiści rozdzielili medale: Ahonen jest poza zasięgiem, ale Ljoekelsoey na treningach skakał bardzo nierówno, więc Małysz ma szanse na srebro. Nikt nie przypuszczał, że jedynym skoczkiem z czołówki, który w drugiej serii nie wytrzyma presji, będzie właśnie Polak. Wydawało się, że świetnie wyszedł z progu, ale skok gasł z każdym metrem. 129 m oznaczało, że po szóstym miejscu na średniej skoczni teraz podwójny mistrz świata z Predazzo nie zmieści się nawet w pierwszej dziesiątce. Nie było też żadnych okoliczności łagodzących: wiatru (w ostatniej chwili konkurs przesunięto o pół godziny, żeby wszyscy mieli równe warunki), złośliwości Mirana Tepesa (puszczał skoczków z belki bez niepotrzebnych przerw). Małysz zresztą nie szukał łatwych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta