Pracować przy szalonych filmach
JAN A. P. KACZMAREK: Podobnych emocji nie można sobie wcześniej wyobrazić. Kiedy stoi się na scenie i widzi przed sobą elitę filmu amerykańskiego i światowego, ma się świadomość absolutnej niezwykłości tej chwili.
Jak pan myśli, co zadecydowało o tym sukcesie?Mieszkam w Stanach od 15 lat. Z jednej strony, oferuję Amerykanom nieco inną filozofię uprawiania muzyki, wywodzącą się z tego, co we mnie polskie i europejskie. Z drugiej - jestem już częścią amerykańskiej rzeczywistości i potrafię porozumiewać się w sposób za oceanem zrozumiały. Być może właśnie ta mieszanka polskości, europejskości i amerykańskości doprowadziła mnie do Oscara.
Pana muzyka różni się od hollywoodzkiej. Jest znacznie mniej ilustracyjna, pomaga budować klimat filmu. Czy to jest inność wyniesiona z polskich korzeni?My oddychamy innym powietrzem, żyjemy inną literaturą, inne są nasze reakcje na rzeczywistość. Amerykanie mają tendencje do tautologii, Europejczycy usiłują raczej szukać kontrapunktu. Ja jestem pośrodku. Umiem przełożyć nasze wyobrażenia o sztuce i muzyce na język, który jest w Stanach...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta