Drogowskaz Giedroycia
JERZY POMIANOWSKI: Z medycyną wziąłem ślub, ale dzieci miałem z literaturą. Już przed wojną słałem do "Szpilek" przekłady czarujących wierszy Kaestnera i własne jakieś błahostki. Po maturze, już w Warszawie, zostałem felietonistą pepeesowskiego tygodnika "Młodzi idą". W wolnych chwilach studiowałem filozofię u Kotarbińskiego.
Lekarzem nie był pan długo.Gdy w 1947 r. wróciłem do Polski, nie uległem namowom mego starszego kolegi szkolnego Zenona Kliszki, nie trafiłem do Ministerstwa Prawdy ani Ministerstwa Miłości, lecz do skromnego Ministerstwa Zdrowia. Zajmowałem się tam oświatą sanitarną, zamawiając u Mai Berezowskiej plakaty na temat karmienia dziecka piersią. Mimo sukcesów w tej dziedzinie, straciłem pracę tuż po aresztowaniu wspomnianego szkolnego kolegi.
Jak pan sobie poradził w tej sytuacji?Kłopoty dość często wychodziły mi na dobre. Moja ciotka, znakomita aktorka komediowa Helena Gruszecka, zabrała mnie kiedyś do Teatru Ateneum, gdzie grała z Jaraczem. Oglądałem go zza kulis pięć razy z rzędu i odtąd już wiedziałem, dokąd będę chodził wieczorami, gdy dorosnę.
Zacząłem pisać o teatrze do "Nowej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta