W obronie zasad
Nie mógłbym powiedzieć, że znałem Kazimierza Pużaka. Widywałem go czasem na więziennym spacerze, przez kilka dni w Rawiczu siedziałem na tym samym oddziale izolatek, spotykałem w celi ludzi, którzy z nim siedzieli. Mówili o nim z szacunkiem i sympatią, choć - jak twierdzili - był małomówny i zamknięty w sobie. Stawał się jednak serdeczny w zaufanym gronie, gdzie na chwil parę opuszczała go konspiracyjna podejrzliwość.
Bywał podobno apodyktyczny, lecz słuchano go chętnie, gdyż narzucał obyczaje, jakie wypracowali sobie więźniowie w twierdzy w Szlisselburgu. Zdumiewał tym, że nie przyjął propozycji prezydenta Raczkiewicza (1944), który mianował go swym następcą, że nie skusił go Londyn, uważał bowiem, że powinien zostać w okupowanym kraju. Jako wyznawca materialistycznych poglądów - tolerancyjny. W więzienne Boże Narodzenie chętnie słuchał kolęd, powtarzał, że należy szanować tradycję. W domu, na warszawskiej Woli, pozostawił dwie córki, a na ścianie nad łóżkiem, jako ozdobę, swoje szlisselburskie kajdany. Mnie, młodemu więźniowi imponował nie tylko pozycją, jaką zajmował w życiu politycznym, ale przede wszystkim postawą wobec znienawidzonego reżimu.
Kim był? Syn murarza urodzony w 1883 w Tarnopolu, gdzie ukończył gimnazjum. Studiował na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta