Nie dotykam bieżni
LIDIA CHOJECKA: Dziewule, w których się urodziłam, leżą 15 km od Siedlec, na wschód, w stronę Terespola. To bardzo mała miejscowość.
Miała pani daleko i pod górę do szkoły?Nie, ale w Dziewulach szkoła podstawowa jest mała, nawet nie było sali gimnastycznej. Lekcje wf. odbywały się na korytarzu. No i nasza pani nauczycielka nie chciała z nami wyjeżdżać. Ale raz się zdecydowała na wyjazd na zawody do miasta, czyli do Siedlec. I tam od razu wygrałam pierwszy bieg. Na tych zawodach wypatrzył mnie trener Janusz Maciejewski. Właściwie to wypatrzył nie mnie, tylko moją koleżankę, która była druga na mecie. Ja byłam taka ambitna, że sama podeszłam do trenera i powiedziałam, że chcę biegać. Koleżanka przestała trenować po dwóch tygodniach, a ja zostałam. Trener tak ładnie opowiadał o zgrupowaniach, wyjazdach na obozy, w góry. Bez żadnego treningu zaczęłam wygrywać różne zawody. Pomyślałam, że chyba mam talent.
Ma pani szóstkę rodzeństwa, nikt za panią nie poszedł?Najstarsza siostra uprawiała sport, ale krótko, tylko w liceum. Młodsza o cztery lata, też biegała, nawet razem ćwiczyłyśmy u trenera Maciejewskiego, ale niestety zdrowie jej nie pozwoliło. Ma...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta