Kłopoty z nomenklaturą
Są osoby, które w głębi duszy uważają samorząd za sferę życia publicznego nieciekawą i bezbarwną. Tymczasem przez pięć lat swego istnienia samorząd zgromadził imponujący dorobek, nie zawodząc nadziei reformatorów.
Kłopoty z nomenklaturą
W 1990 roku większość polskiego społeczeństwa dopiero uczyła się samorządu. Politycy, dziennikarze i kandydaci na samorządowców mieli kłopoty nie tylko z zupełnie nowymi kwestiami związanymi z lokalnym budżetem, mieniem komunalnym, trybem odwoławczym, czy formami nadzoru i kontroli. Kłopoty stwarzała już nomenklatura (w tym przypadku nie "partyjna", ale po prostu słownikowa) . Słowo "gmina" -- podstawowe w samorządowym leksykonie -- nie było nowe, ale wydźwięk miało raczej smutny, prowincjonalno-zaściankowy. Owszem, jakaś Głucha Dolna może być gminą, ale Łódź? Gdańsk? Szczecin?
Kontrowersje pojawiły się przy tytułowaniu samorządowego tygodnika. Początkowo miał się ponoć nazywać "Gmina Polska", ale zrezygnowano z tego z bardzo merkantylnego powodu -- obawiano się, że nikt w Warszawie nie będzie chciał czytać jakiejś "Gminy". Stanęło na "Wspólnocie" (ustawa samorządowa mówi: "Mieszkańcy gminy tworzą z mocy prawa wspólnotę samorządową") . To doprowadziło do innych nieporozumień: pismo bywało początkowo brane za organ związany z Kościołem, a w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta