Produkcja zasobów zamiast kształcenia ludzi
Trudno powiedzieć, o co chodziło Annie Radziwiłł i rządowi Marka Belki, gdy przedstawiali "Strategię rozwoju edukacji na lata 2007 - 2013". Cały ten 50-stronicowy dokument składa się bowiem z garści powszechnie dostępnych danych statystycznych i całej masy sformułowań typu: należy poprawić jakość, podwyższyć efektywność, lepiej zorganizować, dostosować, zaadaptować, skoordynować itd. Konkretów jest niewiele. I w takim dokumencie pada postulat powszechnej odpłatności za studia powiązanej z systemem stypendiów dla najbiedniejszych i najzdolniejszych.
Chodzi o to, że jeżeli miałoby to istotnie "poprawić jakość", "zwiększyć efektywność", "dostosować" i "zaadoptować", to należałoby to poprzeć rzeczową argumentacją i analizą finansową. Czy naprawdę mamy wierzyć pani minister na słowo, że tak będzie lepiej i sprawiedliwiej? I czy z pewnością w ten sam sposób rozumiemy sprawiedliwość? Poproszony o zabranie głosu w tej sprawie mogę jedynie zapytać: a konkretnie, o co chodzi? Czy ministerstwo mogłoby przedstawić przewidywane przychody i koszty takiego rozwiązania? Rzetelną analizę konsekwencji społecznych? Na przykład,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta