Kolejny Polak pobity w Moskwie
Tłumaczyli, że jest to zemsta za pobicie przez skinheadów w Warszawie dzieci rosyjskich dyplomatów. Na pomidorach się jednak nie skończyło. W zeszły piątek poturbowano Rosjanina, kierowcę naszej misji dyplomatycznej. Do napadu doszło przed jego domem. Bandytów przegonili sąsiedzi. Mniej szczęścia miał Andrzej Uriadko, pracownik działu łączności ambasady. Scenariusz napadu był bliźniaczo podobny do tego, co stało się wczoraj.
Uriadko robił niedzielne zakupy w pobliskim sklepie - tym samym, pod którym pobito wczoraj II sekretarza polskiej placówki Marka Reszutę. Niedaleko ambasady podeszło do niego dwóch ludzi. Poprosili o papierosa. Kiedy Uriadko odpowiedział po polsku: "Nie palę", został uderzony, powalony na ziemię i skopany. Do tej pory leży w szpitalu.
Potem był alarm bombowy. We wtorek ktoś zadzwonił do ambasady z krótkim komunikatem: "Macie dwie minuty. Niedługo wybuch". Okolice placówki zostały sprawdzone. W operacji uczestniczyły psy wyszkolone do wykrywania ładunków wybuchowych. Okazało się, że był to fałszywy alarm. ...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta