Na błoto też dobrzy
- Przejechaliśmy taki kawał drogi, żeby przekonać się, jak grają rywale z Ameryki Południowej, a dostaliśmy porcję futbolu z Wysp Brytyjskich: walkę do upadłego w strugach deszczu - mówił po meczu trener Paweł Janas. Jedna ulewa przeszła nad Mini Estadi w Barcelonie przed samym meczem, druga w przerwie i o poznawaniu latynoskiego stylu gry nie było mowy. Podania zatrzymywały się na kałużach, piłkarze zostawiali za sobą pióropusze wody i tylko wślizgi udawały się bez zarzutu.
To, że Polacy potrafili w takich warunkach zagrać mądrze i efektownie, cieszy jeszcze bardziej niż zwycięstwo. Sposób na Ekwador był łatwy do odczytania: szybkie piłki do przodu. Większość takich ataków kończyła się niczym, bo napastnicy wbiegali w pole karne bez piłki, która utykała w kałuży, ale jeśli już próba była udana, to ekwadorscy obrońcy zupełnie się gubili. Wybijali piłkę przedziwnie, najczęściej prosto pod nogi rywali. ...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

