Unia to my, a nie oni
Na grudniowym szczycie unijnym premier i minister spraw zagranicznych RP dobrze zasłużyli się krajowi. To, co w trudnej i skomplikowanej sytuacji uzyskali dla Polski na lata 2007 - 2013 - średnio 10 miliardów euro rocznie "na czysto" - będzie ważną dźwignią rozwoju gospodarczego i społecznego. Premier Kazimierz Marcinkiewicz i minister Stefan Meller bronili interesów polskich energicznie i zręcznie, ale nie przeciągnęli struny i dlatego odnieśli sukces. Niewątpliwie pomogła im postawa proeuropejska, odruchowo wzbudzająca zaufanie unijnych partnerów.
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" premier deklarował: "Zapalony do Europy byłem zawsze. Nigdy nie byłem eurosceptykiem". To, iż Kazimierz Marcinkiewicz, o którym mało kto słyszał jeszcze parę miesięcy temu, dał się poznać od tej strony, zachęca do optymizmu. Słusznie bowiem ktoś powiedział, że przeciwnikiem epokowego dzieła zjednoczenia narodów europejskich może być politykier i demagog, ale nie polityk z prawdziwego zdarzenia, a zwłaszcza taki, który ma ambicję zasłużyć na miano męża stanu.
Dziwi jednak, iż w tej samej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta