Doktrynerzy znad Wisły
Od czasu do czasu przez polskie media przetacza się fala publikacji o dramatycznym zagrożeniu, jakie dla naszej gospodarki stwarza nasze własne państwo. Niestety, nie oznacza to poważnej, merytorycznej dyskusji o pryncypiach, czyli o skali ingerencji państwa w gospodarkę, o niedoskonałości rynku czy o naruszaniu zasad wolnej konkurencji. Dyskusji nie prowadzi się też na poziomie konkretu, na przykład czy i jak spowodować obniżenie cen podręczników szkolnych lub jak efektywnie wspierać budownictwo mieszkaniowe. Zawsze słyszymy to samo - żadnej ingerencji państwa w gospodarkę, bo każde działanie tego typu jest szkodliwe, co wynika z "naukowych zasad liberalizmu".
Jestem socjologiem i nie mam obowiązku wykazywać się wiedzą na poziomie doktoratu z ekonomii. Mam jednak prawo oczekiwać, że debata publiczna pomoże mi zrozumieć różnice poglądów dzielące ekonomistów i polityków. W to, że istnieje tylko jedno rozwiązanie i jedna słuszna teoria - nie wierzę. Zbyt długo pracuję z ekonomistami, by uważać ekonomię za naukę ścisłą, a jej przedstawicieli za środowisko mniej podzielone w poglądach niż socjologów czy historyków. ...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta