Jak zastępy anielskich Cherubinów
Jerzy Szurbak : Nie mieliśmy rzeczy materialnych, ale mieliśmy dom pełen muzyki. Przy wszystkich rodzinnych spotkaniach siadaliśmy przy stole i śpiewaliśmy. Moi rodzice - Anna i Andrzej, siostra i brat należeli też do parafialnego chóru cerkiewnego w Bielsku Podlaskim. Kiedy jeszcze byłem mały, zabierali mnie ze sobą. Potem sam zacząłem śpiewać w chórze cerkiewnym i szkolnym. Po maturze złożyłem papiery do Prawosławnego Seminarium Duchownego. A biskup Bazyli - późniejszy metropolita - namówił mnie, żebym równolegle podjął studia w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. Uczyłem się też gry na skrzypcach i śpiewu.
Od 1968 roku połączyłem pracę w kościele z muzyczną pasją. W parafii dotarłbym co najwyżej do dwóch, trzech tysięcy wiernych. Koncertując w Europie, Afryce, Azji, Ameryce, miałem nieporównanie więcej odbiorców. A zawsze uważałem, że śpiewanie muzyki cerkiewnej z zespołem jest formą ewangelizacji. Byłem także nauczycielem śpiewu cerkiewnego w seminarium prawosławnym...
Czy ta muzyka jak pisanie ikon...Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta