Lekcja życia u taty
Kim Clijsters: Pewnie. Nie dość, że robię to, co kocham, to jeszcze jestem w tym dobra. Pamiętam, jak brałam rakietę do ręki jako sześciolatka i próbowałam niezdarnie przebijać piłkę, a teraz wygrywam w największych turniejach. Płacę za to zdrowiem, ale mimo wszystko warto. Mam sławę, pieniądze, mogę pomagać innym ludziom. To jest zdecydowanie najlepsza strona mojej kariery: pomagać dzieciom, być dla nich przykładem.
Widzi pani w WTA Tour wiele szczęśliwych twarzy?Powinnam widzieć, ale nie ma co udawać, że zawsze tak jest. Czasami myślę sobie, patrząc na którąś z koleżanek: "Dziewczyno, co jest z tobą? Jesteś bogata, sławna, grasz dobrze. Czemu jesteś ciągle taka skrzywiona?". Dla niektórych z nich wszystko jest nie tak: kort zły, jedzenie niedobre, mecz się źle ułożył. Ja wiem, złość lepiej motywuje niż zadowolenie, ale trzeba też pamiętać, ile dostałyśmy od losu.
Pani łatwiej jest tak myśleć: wychowała się pani w zamożnej rodzinie, grała w tenisa, bo chciała, a nie dlatego, że rodzice panią zmuszali, widząc w tym szansę na zrobienie...Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta