Koniec teflonowego Tony'ego
Pierwszy tydzień września przejdzie do historii Wielkiej Brytanii jako moment, w którym skończyła się władza Tony'ego Blaira. Jego kadencja potrwa jeszcze kilka miesięcy, może nawet rok, jednak Blair stracił rzecz niezbędną do skutecznego rządzenia: autorytet wśród swoich partyjnych podwładnych. Nikt się go już nie boi. Na konferencji związków zawodowych przed kilku dniami nikt nie śmiał się z jego dowcipów. Nie wygląda nawet na wściekłego, przypomina raczej sfrustrowanego, zmęczonego lidera politycznego, który nie rozumie, dlaczego jego dawni przyjaciele okazali się niewdzięcznikami.
Jeszcze tylko rokParadoksem jest fakt, że "wielka wojna domowa", jak nazwał obecną sytuację komentator tygodnika "The Spectator", nie wybuchła wskutek jakiejś kontrowersyjnej decyzji premiera. Nie poszło również o skandal obyczajowy czy finansowy, których historia nowej Labour jest pełna. Iskrą wywołującą pożar nie okazał się kolejny przejaw "lizusostwa" Blaira wobec George'a W. Busha, ani kolejny etap reformy systemu zdrowotnego czy edukacji. Od 1997 roku, a zwłaszcza w ostatnich trzech latach Blair wielokrotnie wchodził w spory polityczne nie tylko ze swoją partią, ale z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta