Leonardo tenisa
Z podsumowaniem sezonu ATP jest od trzech lat ten sam kłopot: jak wystawić Szwajcarowi kolejną laurkę i się nie powtórzyć. Hagiografie szybko się nudzą, ale nie ma wyjścia, bo mistrz Roger nie chce ułatwiać zadania i nabrać gwiazdorskich manier. Wciąż płacze jak dziecko po każdym większym sukcesie, wozi ze sobą na szczęście tę samą maskotkę, kanarka Tweety'ego, a największe szaleństwo, na jakie sobie pozwala w czasie sezonu, to słuchanie płyt AC/DC albo Lenny'ego Kravitza na pełny regulator.
Jeśli trzeba zabawić towarzystwo, potrafi zagrać na pianinie, o rywalach mówi z szacunkiem, nie kłóci się z sędziami, odpowiada w trzech językach na pytania dziennikarzy, choćby były najgłupsze. Nawet narzeczoną - byłą zawodową tenisistkę Miroslavę Vavrinec - ma od kilku lat tę samą, co w męskim tenisie jest jeszcze rzadsze niż ataki przy siatce.
Motyle w żołądkuPatrząc na zastępy egocentryków wychowywanych w szkole ATP, aż trudno uwierzyć, że pokusie miłości własnej najmocniej opiera się właśnie ten, który powinien dawno ugiąć się pod ciężarem komplementów. Federera nazywano już...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta