Homo telecommunicus
Homo telecommunicus
Postęp technologiczny, jaki dokonał się w ciągu ostatnich dwóch dekad, spowodował, że systemy wymiany i obiegu informacji rozwijają się z niesłychaną prędkością. Ale, właściwie, po co? Czy wszystkie są niezbędne? Czy aby w dziedzinie łączności nie mamy do czynienia z przerostem komunikacyjnym, którego paradoksalnym skutkiem jest powstająca przepaść między ludźmi?
Nowa era
Telefonia bezprzewodowa to już banalna codzienność, można dzwonić do kogoś stojącego na przystanku autobusowym albo z szaletu. Zbanalizowała się poczta komputerowa, telekonferencje, sieci typu Internet. Już wkrótce terminale multimedialne pozwolą zarazem telefonować, wchodzić do bazy danych, korzystać z usług typu minitel, oglądać 500 kanałów telewizyjnych; takie rzeczy będą potrafiły proste aparaty. Bardziej skomplikowane będą wyposażone w piloty umożliwiające poruszanie się w dżungli programów, stacji i wyszukiwanie odpowiednich audycji. Aparatura pełniąca zarazem rolę telewizora, telefonu, komputera, minitela, faxu, wirtualnego ekranu, i Bóg jeden raczy wiedzieć jaką jeszcze, będzie reagowała na polecenia wydawane głosem, w różnych językach. Nadchodzi bowiem era nowego człowieka: Już nie tylko Homo electronicus, ale wręcz Homo telecommunicus. Tak jak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta