Migoce trochę iskierek nadziei. ..
Listopadowe obrachunki
Migoce trochę iskierek nadziei. ..
Wojciech Giełżyński
W polskim "teatrze ogromnym" od wieków trwa spektakl reżyserowany przez złą Nemezis i fantazyjną Elitę. Najczęściej bywały to dramaty, wątek komediowy był uboższy, natomiast kwitła groteska od Ubu do Urbana. W tym sezonie grana jest surrealistyczna sztuka w kapitalnej obsadzie: młody Król jak z wodewilu (Hetman-parodysta powitał go: "Król umarł, niech żyje król! ") , a po jego bokach Kanclerz żywcem ze starogreckiej tragedii, choć trochę też w nim z Mefista oraz Minister, którego emploi to tragifarsa: kamienna twarz, perfekcyjna amoralność, krotochwilne mentorstwo i ten wąsik!
Role damskie obsadzone mniej wyraziście przez operetkowe sufrażystki. Na drugim planie tłumek kmieci, jakby pastisz "Wesela": jest Pan Młody w typie Janka-Muzykanta, jest imponujący Marszałek-Wernyhora, a Dziennikarzy paru.
Inna trupa odegrała właśnie "Dziady". Jeszcze nam w uszach pobrzmiewa -- samotność cóż samotność, cierpię za sto milionów -- i Gustaw-Lech powraca do prologu guślarsko-plebejskiego. Czy ta trupa musiała już zejść ze sceny? Musiała.
Imponujący rejestr jej błędów zestawił na tych łamach Jerzy Holzer w punktach dziewiętnastu, dając jak gdyby syntetyczną bazę do cyklu "Listopadowe...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta