W dżungli zgrozy
Jakim sposobem Wojciech Albiński trafił na Kalahari? Odpowiedzi trzeba szukać w podwarszawskiej miejscowości Włochy, gdzie dawno temu dostał do ręki książkę, która zawładnęła jego wyobraźnią
Wojna. Wszystko zaczyna się razem z jej wybuchem. Opowieści, dialogi, obrazy, które może teraz odtwarzać w głowie jak film. Był wrzesień, a on miał cztery lata. Pamięta, jak ojciec, prawnik zatrudniony w Ministerstwie Komunikacji, mówi, że w Warszawie na Dworcu Głównym czeka na nich pociąg. Ojciec otrzymał polecenie służbowe: opuścić Włochy, dom, do którego razem z rodziną sprowadził się rok wcześniej, i ruszyć na wschód. Trzeba się spieszyć. Niemieckie dywizje są blisko.
Stoimy na peronie, gdzie kilkadziesiąt lat wcześniej rozpoczęła się ta opowieść. Fotograf pyta, czy Albiński mógłby stanąć pod tablicą z napisem „Włochy”. Przejechał eurocity Warszawa – Berlin, zatrzymał się osobowy. Jest duszno, zbiera się na burzę.
Doktor Sternau i reszta
Tamten pociąg składał się z pulmanowskich wagonów – wygodnych i eleganckich. W przedziałach zajęli miejsca urzędnicy wyższego szczebla, m.in. wiceminister kolejnictwa. Na wypadek odcięcia Warszawy mieli zawiadywać transportem z nowego ośrodka utworzonego na południu lub wschodzie kraju. Urzędnikom towarzyszyły rodziny.
Na korytarzu spotykał kilkunastoletniego chłopaka, za młodego, by objęła go mobilizacja. Z okien widzieli, jak dopada ich wojna. Samoloty zaatakowały pociąg, ale bomby nie trafiły w cel. 16 września zatrzymali się w Równem na Wołyniu. Rano pociąg miał ruszyć dalej. Niektórzy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta