Co gryzło Johnny’ego Deppa
Z szalonego aktora niszowego zmienił się w hollywoodzkiego gwiazdora. Z rozrabiaki – w statecznego ojca rodziny
Polscy widzowie od tygodnia mogą go oglądać w gangsterskim filmie „Wrogowie publiczni”. – Kiedy miałem dziesięć lat, byłem zafascynowany postacią Johna Dillingera – mówi Johnny Depp. – Pewnie zresztą nie była to fascynacja zdrowa. Ale on miał w sobie coś niepokornego. Uruchamiał moją wyobraźnię.
Od występu w „Piratach z Karaibów” Gore Verbinskiego aktor należy do najbardziej kasowych gwiazd hollywoodzkich. Jego filmy zarobiły w samych Stanach 2,3 miliarda dolarów, na świecie – 4,8 mld.
Ale on sam wydaje się takim sukcesem zdziwiony. Kiedy kilka lat temu rozmawiałam z nim podczas festiwalu weneckiego, powiedział: – Sam nie mogę ochłonąć z szoku. Producenci uważali mnie raczej za aktora nadającego się głównie do kina niezależnego. Kiedy w 2006 roku Jerry Bruckheimer zaangażował mnie do „Piratów...”, szefowie wytwórni bali się, że zrujnuję im film. Podczas zdjęć bez przerwy chcieli oglądać nakręcone materiały. Wreszcie powiedziałem: „Albo zamieńcie mnie na kogoś innego, albo dajcie mi w spokoju pracować i nie wtrącajcie się do mojej roli”. Dokładnie wiedziałem, co chcę robić. I miałem nadzieję, że będę potrafił przekonać do siebie widzów.
Tak naprawdę stworzył na ekranie niemal antybohatera. Jack Sparrow jest tchórzem, facetem bez honoru, zdrajcą i półgłówkiem wywracającym oczami. Na dodatek wiecznie podpitym czy może naćpanym. Trudno się dziwić...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta