Zmęczenie przed sezonem
Polska polityka uległa zasadzie doboru negatywnego. Ludzie zdolni, fachowi omijają ją szerokim łukiem. Garną się do niej nieudacznicy – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Miałem kiedyś okazję pogadać parę godzin w garderobie z członkami bardzo swego czasu popularnego zespołu. Wciąż napełniali sale koncertowe i nieźle zarabiali. Mimo to szybko zorientowałem się, że rozmawiam z ludźmi, którzy szczerze mają dość tego, co robią. Każdą piosenkę zaśpiewali i każdy greps ograli już tyle razy, że, widać było, myśl o kolejnym wyjściu na estradę przyprawia ich o mdłości.
Gdy w końcu spytałem, czemu nie spróbują czegoś nowego, wyjaśnili szczerze: tkwienie w koleinach może nie daje perspektyw, ale przynajmniej daje pewność, a jakakolwiek zmiana to byłby skok w niewiadome. Po czym wyszli na estradę, na której sprawiali wrażenie spontanicznych i bawiących się równie świetnie jak publiczność.
Partyjno-mundurowa skleroza
Polska polityka u progu kolejnego sezonu nieodparcie przywodzi mi na myśl tych estradowych rutyniarzy. Zabetonowaną ordynacją wyborczą i ustawą o finansowaniu partii scenę polityczną zaludniają wciąż ci sami ludzie, coraz mniej liczni, coraz bardziej wypaleni. Na każdej innej scenie nazwano by ich starymi chałturnikami; jak nazwać mających te cechy polityków?
Można zaobserwować identyczną logikę, jaka kierowała postępowaniem znużonych showmanów: lepszy wróbel w garści. Do działaczy PSL nie może przecież nie docierać, że im bardziej Polska się zmienia, tym mniejszy jest elektorat wiejskiej biurokracji i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta