Czy finanse publiczne uratuje prywatyzacja
Prywatyzacja nie może być traktowana jako ostatnia deska ratunku, dzięki której unikniemy katastrofy budżetowej. Musi być elementem strategii gospodarczej
Przy okazji prac nad budżetem na 2010 r. problematyka prywatyzacji zagościła znów w szerszym zakresie w mediach, stając się przedmiotem polemiki i dyskusji wśród ekonomistów, polityków. Wyłonił się więc nowy obszar kontynuacji sporu politycznego, zapoczątkowanego problematyką kryzysu. Na jego skalę może wpływać m.in. ta okoliczność, że prywatyzacja okazuje się jedyną ważną reformą gospodarczą wpływającą na sytuację w sferze finansów publicznych, którą rząd może przeprowadzić. Inne projekty reform, czy to dotyczące wydatków, czy podatków, mogą podlegać wetu prezydenta, a w każdym razie wymagają decyzji parlamentu. Wskazane wydaje się więc spojrzenie na problematykę prywatyzacyjną chłodnym okiem.
Słabsze zainteresowanie prywatyzacją zarówno kręgów politycznych, jak i środowisk ekonomicznych spowodowane było mizernymi rezultatami procesu przekształceń własnościowych w ostatnich latach. Czasy, kiedy obejmowano nimi 425 podmiotów (1996 r.) czy choćby 303 (1999 r.), zdaje się, minęły bezpowrotnie. Osiągnięcia procesu prywatyzacji w ujęciu wartościowym nie są w ostatnich latach zbyt oszałamiające. W 2006 r. przychody te wyniosły 621,9 mln zł, nieco lepszy wynik osiągnięto w 2007 i w 2008 r. (2,37 mld zł). Ostatnie lata były okresem szczególnie wysokich cen aktywów – osiągnięcie wysokich przychodów było więc relatywnie łatwe.
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta