Prawnicy: a więc deregulacja!
- Interes społeczny wymaga, aby prawnik znał się na prawie i dawał rękojmię należytego wykonywania zawodu – dowodzą adwokaci
Deregulacja to zadanie, jakim premier obarczył nowego ministra sprawiedliwości, którego atutem ma być ponoć „pozytywna szajba" na punkcie deregulacji. Wnikliwy czytelnik zapyta: cóż w rzeczywistości znaczy to pojęcie? Najłatwiej sprawdzić w Wikipedii: „deregulacja (łac.) – zmniejszenie oddziaływania państwa... na rynek, poprzez brak ingerencji w ustalanie cen oraz jakości dóbr i usług".
Gdy się zna tę definicję, jasne staje się również powierzone zadanie. Deregulacja zawodów prawniczych oznaczać musi, iż państwo przestanie ingerować w jakość usług prawnych.
Gdy dziś wyłączną barierą dostępu do tych zawodów jest wiedza kandydata, sprawdzana przez państwowe komisje powoływane przez ministra sprawiedliwości, a nadto nieposzlakowany życiorys kandydata, deregulacyjna recepta wydaje się banalnie prosta. Niech każdy prawnik, bez względu na poziom wiedzy oraz przeszłość dyscyplinarno-kryminalną, uzyska prawo do zawodowego reprezentowania stron w sprawach sądowych.
W ten sposób usunie się pewną zaszłość, mianowicie tę, iż czynnym zawodowo prawnikiem nie powinien być nieuk, złodziej albo oszust, a jeżeli już, to konsekwentnie – niech magistrowie prawa zostaną dopuszczeni do sądzenia i funkcji prokuratorskich. Dlaczego nie?...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta