Serce narciarza wie swoje
Zawody w Norwegii mają rozmach i smak igrzysk. Jutro pierwszy bieg Justyny Kowalczyk
Paweł Wilkowicz z Oslo
Jeszcze stolica Norwegii nazywała się Christiania, jeszcze nie było nowożytnych igrzysk, jeszcze tworzył Henryk Ibsen, a tutaj już skakano na nartach. Na wzgórzach na północ od centrum Oslo, tam gdzie doktor Holm zakładał sanatorium dla gruźlików i gdzie tylko supernowoczesne skocznie przypominają dziś, że czas jednak nie zatrzymał się w XIX wieku.
Rozbieg mniejszej, tej, na której skoczkowie rozpoczną w sobotę walkę o medale, zaczyna się 100 metrów od starego drewnianego kościółka. A wielka, z kołnierzem osłon, które mają zatrzymać wiatr, jest jak pomnik skoków patrzący z góry na miasto. Między nimi są pętle tras narciarskich, ta najdłuższa, do biegów na 30 i 50 km, wydłużona tak, by w drodze po medale biegacze i biegaczki minęli wszystkie historyczne miejsca.
Na Holmenkollen przyjeżdża się właśnie dla historii, dla publiczności, która się zna na narciarstwie jak żadna inna, dla skoczni, na której skakał król Olav V, i dla jego następcy Haralda V, który podczas mistrzostw będzie na trybunach każdego dnia. Odlana z brązu statuetka jego ojca na nartach, z pudlem u boku, stoi na koronie stadionu, na którym będą finiszować...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
