Prezydenci zawsze słuchali Sejmu
Głowa państwa może desygnować na premiera człowieka z ulicy. Tylko po co? – pyta Marek Siwiec
„Mam nadzieję graniczącą z pewnością, że po wyborach będę mógł powierzyć misję tworzenia rządu zwolennikom modernizacji i zdrowego rozsądku. Mam suwerenne prawo wybrać kandydata, który moim zdaniem będzie dawał największe gwarancje utworzenia dobrego rządu" – te słowa prezydenta z wywiadu dla „Newsweeka" wywołały wiele spekulacji, co prezydent miał na myśli. Czy chodziło mu o postraszenie PiS, że nawet w razie wygranych wyborów to nie ich lider otrzyma misję formowania rządu? A może była to wypowiedź skierowana do Platformy i związana z rywalizacją między Donaldem Tuskiem a Grzegorzem Schetyną?
– Sądzę, że ze strony prezydenta jest to jedynie prężenie muskułów i próba pokazania, iż liczy się na scenie politycznej – komentuje dr Artur Wołek, politolog z PAN. – W rzeczywistości nie jest w stanie zablokować kandydata na premiera, który ma za sobą sejmową większość. Bo nawet jeśli nie dostanie on nominacji w pierwszym kroku, zostanie premierem w drugim i prezydent nic na to nie poradzi.
Również współpracownicy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta