Nic osobistego, to tylko biznes
Polscy politycy coraz bardziej traktują swoje partie jak menedżerowie korporacje. I z podobnych powodów je zmieniają: ze względu na ambicje, relacje z szefostwem, model zarządzania – pisze publicysta
Pani K., ważny menedżer w dużej korporacji, popadła w konflikt z szefem i dużą częścią współpracowników. Zdecydowała się – wraz z częścią kolegów – odejść i założyć własny interes. W tym segmencie jednak nowym firmom trudno się przebić, więc ostatecznie pani K. znalazła pracę w drugiej wielkiej korporacji.
Krótko wcześniej pan A. robił w swojej firmie oszałamiającą karierę. Jak się okazało, zbyt szybką. Sukces rozbudził ambicje pana A., a zarazem sprawił, że zagrożony poczuł się prezes firmy. Atmosfera stała się nie do zniesienia. Pana A. uratowała konkurencja – zaproponowała mu względnie wysokie stanowisko. Pan A. co prawda niegdyś ostro atakował podkupującą go dziś firmę, ale tym bardziej jest dla niej wartościowy. W końcu dla klubu piłkarskiego też lepszym zakupem jest gracz, który strzelał gole, a nie taki, którzy ciepło się uśmiechał z ławki rezerwowych.
Czyż nie tak w jednym i drugim głośnym wypadku wyglądały ostatnie transfery polityczne?
Była pepsi, jest coca-cola
Ostatnim znanym polskim politykiem, który opuścił swoją partię z przyczyn programowych, ideologicznych, był Marek Jurek. Wiosną 2007 roku zostawił PiS i fotel marszałka Sejmu ze względu na kłopoty z wpisaniem ochrony życia poczętego do konstytucji. Ale i tu ważne były względy ambicjonalne – polityk czuł się oszukany przez Jarosława Kaczyńskiego....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta