Czas stolic
W naszej strategii bezpieczeństwa i rozwoju musimy zrewidować znaczenie czynnika unijnego. Był on od początku przeceniony i dziś przychodzi czas dewaluacji
Naczelnym brukselskim sofizmatem jest przekonanie, że integracja europejska rozwija się od kryzysu do kryzysu, a zatem i dziś kryzysy, które dotykają strefy euro, unijnej polityki zagranicznej czy strefy Schengen są jedynie zapowiedzią nowej, lepszej i jeszcze głębszej Unii Europejskiej.
Miłość potrafi być naprawdę ślepa. Wystarczy przyjrzeć się bliżej powodom poszczególnych kryzysów, by zauważyć, że są one wygenerowane przez fundamentalne wady konstrukcyjne polityki unijnej. Z tym większym zdumieniem słuchać należy tych polityków, którzy jako kurację chcą zaaplikować Unii Europejskiej dokładnie to, co jest podglebiem choroby jeszcze więcej nierównowagi instytucjonalnej, jeszcze więcej społecznej inżynierii, a tym samym dalsze wypłukiwanie legitymizacji Brukseli i jeszcze bardziej gwałtowny zwrot do narodowego egoizmu.
Nierównowaga
Kryzys poszczególnych dziedzin integracji pokazuje nam z całą ostrością naczelną wadę konstrukcyjną procesu integracji – nierównowagę. Nierównowagę celów politycznych, instytucji, obciążeń.
Zasady kodeksu z Schengen z sukcesem zniosły kontrole graniczne na wewnętrznych granicach UE. Słusznie uznaje się to za drugi obok wspólnego rynku bardziej obywatelski aspekt integracji. Jednak swoboda podróżowania to tylko jedna strona medalu. By ten system działał, potrzebna...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta