Księga strasznych faktów
Choć Antoni Macierewicz zrobił wiele, by ułatwić zlekceważenie swego raportu dotyczącego katastrofy smoleńskiej, to przygotowanego przez niego dokumentu przemilczeć nie wolno – uważa publicysta „Rzeczpospolitej”
Żaden z ekspertów lotniczych nie chciał się podpisać pod tym raportem" – to najczęściej powtarzany zarzut wobec „Białej księgi katastrofy smoleńskiej" przygotowanej przez zespół Antoniego Macierewicza. Zarzut to jednak nie tyle wyjątkowo nietrafiony, ile świadczący o nieznajomości dokumentu przygotowanego przez polityka PiS.
Dlaczego? Bo nawet pobieżna lektura księgi pozwala stwierdzić, że z około 20 rozdziałów samej katastrofie poświęcony jest zaledwie jeden. Pozostałe zaś to łańcuch mniej lub bardziej związanych z nią przyczyn, które – według autorów księgi – mogły mieć wpływ na wypadek. Wydaje się nawet, że sam przebieg katastrofy w raporcie Macierewicza jest najmniej interesujący.
Gra jednak była
W białej księdze proporcja tez śmiałych, które nie znajdują uzasadnienia w raporcie, do tez całkiem nieźle udokumentowanych jest dość podobna. Tych ostatnich jest bodaj więcej i to one robią największe wrażenie. W białej księdze sporo miejsca zajmują kwestie, które może nie miały bezpośredniego związku z katastrofą, lecz – zdaniem autorów – warto je naświetlić i przypomnieć czytelnikowi. Rzeczywiście warto.
Taką sprawą jest na przykład przypomnienie misternej dyplomatycznej gry, która się toczyła wiele miesięcy przed 70. rocznicą obchodów zbrodni katyńskiej. Raport w sposób przekonujący – na podstawie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta