Czas dobrego samopoczucia
U nas jeszcze cztery lata temu nikt o kryzysie nie myślał. Nasza gospodarka porównywana była do pędzącej lokomotywy, konsumpcja i inwestycje prywatne kwitły, a deficyt budżetowy był niewielki
Rząd miał powody do zadowolenia. Zwiększająca się aktywność przedsiębiorstw i samorządów powodowała, że roczny wzrost PKB w niektórych kwartałach sięgał prawie 6 proc.
Na początku 2007 roku znikło już widmo rosnącego bezrobocia, pensje zaczęły piąć się w górę, a inflacja utrzymywała się na niskim poziomie. To spowodowało, że Polacy ruszyli na zakupy. Jak podaje GUS, tempo wzrostu spożycia indywidualnego przekraczało 6 proc. w skali roku, inwestycje w pierwszym kwartale 2007 r. były o 23,8 proc. wyższe niż rok wcześniej.
Ówczesna opozycja jednak narzekała. – Rząd PiS nie robi nic, aby wzmocnić wzrost gospodarczy – grzmiał Adam Szejnfeld, poseł PO. – Patrzcie na kraje nadbałtyckie, Estonia, Słowacja i Łotwa mogą się pochwalić wzrostem wyższym o 2 – 3 pkt proc. Prawda jednak była taka, że w tym samym czasie w krajach starej Unii dynamika PKB była trzykrotnie mniejsza.
Deficyt miał spadać
Dobre samopoczucie polityków poparte zadowalającą kondycją budżetu – dzięki wyższemu wzrostowi gospodarczemu wpływy podatkowe okazały się o kilka miliardów wyższe, niż szacowano – zaowocowało pędem do rozdawnictwa. Zwiększono waloryzację rent i emerytur, zmniejszono składkę rentową,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta