Polityczni kociarze: koalicja bez granic
O kotach Jarosława Kaczyńskiego wiedzą wszyscy. O tym, że psiarz Donald Tusk ma persa – niewielu
Pierwszym, który skorzystał z dobroczynnego wpływu kotów na wyborców, był dziesięć lat temu Leszek Miller. Wówczas „żelazny kanclerz" szykujący się do roli premiera. Wystąpił na ulotkach z syjamskim kotem na karku. Miał on ocieplić wizerunek „żelaznego kanclerza". I uczynił to dość skutecznie.
Na razie wiadomo, jak dalece skuteczny będzie teraz europoseł Marek Migalski z PJN (w krajowych wyborach nie startuje), który wystąpił w spocie z dwoma czarnymi kotami.
Alik i Pępek
Klasycznym kociarzem jest Jarosław Kaczyński, właściciel najsławniejszego kota w Polsce – Alika. Ten fakt wykorzystał w kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego Władysław Bartoszewski, nazywając prezesa PiS „hodowcą zwierząt futerkowych".
Politycy znający Kaczyńskiego od dawna twierdzą co prawda, że ze 20 lat temu miał psa. Dodają jednak „chyba".
Alik był ciężko poturbowany, gdy polityk znalazł go na szosie i zawiózł do weterynarza. Teraz ma 12 lat i – o czym informowały tabloidy – przeszedł ostatnio poważną kurację w klinice...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta