Niebieski wspólnik wycofał udziały
Choć twórca imperium medycznego San Raffaele podważał kościelny autorytet w kwestiach bioetycznych, po ratunek udał się do Watykanu
Korespondencja z Rzymu
Katastrofę uduchowionego wizjonera z własnym odrzutowcem, który chciał przedłużyć życie człowieka do 120 lat, a Berlusconiego nawet do 150, z nieskrywaną radością przyjęła włoska lewica, a plotka mówi, że i za Spiżową Bramą strzeliło kilka szampanów. Przyjaciel Craxiego, Berlusconiego, kardynała Martiniego, wielu potężnych przedsiębiorców, leczący w swoim mediolańskim szpitalu ludzi z włoskiego świecznika, jest dziś przedmiotem niewybrednych ataków i kpin: szarlatan, oszust, złodziej, apodyktyczny bufon, żywy pomnik manii wielkości.
Tylko gdzieniegdzie odzywają się nieśmiałe głosy, że przy wszystkich swoich wadach i grzechach don Verzé zbudował laboratorium, w którym na co dzień ścierało się i ucierało sacrum z profanum, bioetyka z biopraktyką. Wydział Biotechnologii San Raffaele, jeden z najlepszych tego rodzaju ośrodków na świecie, zajmuje się z punktu widzenia nauczania Kościoła szarą strefą, a nawet zakazaną – jak sztuczne zapłodnienie. Jak powiedział don Verzé w jednym z wywiadów: „Kościół nie może zatrzymać nauki. Naukowców trzeba prowadzić za rękę, a nie osądzać i hamować zakazami".
IOR zapłaci
Don Verzé...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta