Z kozicami w zawody
Skitouring. Zanim wyruszy się na nieprzetarte górskie szlaki, trzeba poćwiczyć pług i skręty z oporu.
W wysokich górach, z dala od wyciągów i tras zjazdowych, widać czasem na ośnieżonych zboczach, wśród skał, kreski samotnych narciarskich śladów. Możliwość założenia ich na dziewiczym stoku to przywilej narciarzy uprawiających skitouring. Jego miłośnicy omijają szerokim łukiem kolejki linowe i zatłoczone jak dworce kolejowe „centra alpejskie", z barami i sklepami. Ich dzień w górach upływa głównie na mozolnym podchodzeniu na odległy górski wierzchołek czy trudno dostępną przełęcz. Nagrodą za ów trud jest niezakłócony niczym kontakt z alpejską czy tatrzańską naturą – i długi zjazd po nietkniętym śniegu, po stokach, na których zimą można spotkać tylko kozice.
Skitouring stał się modny w Alpach przed około 200 laty – jako reakcja na niebywały rozwój „przemysłu narciarskiego", z jego wyciągami, tysiącami kilometrów tras zjazdowych, ratrakami i armatkami śnieżnymi – i często uważany jest za stosunkowo nową formę sportu lub turystyki zimowej. W rzeczywistości oznacza powrót do korzeni narciarstwa. Narty od wieków służyły ludziom do poruszania się po śniegu, chodzenia, podchodzenia i zjeżdżania. Było tak aż do czasu, gdy w górach zaczęto po II wojnie światowej budować masowo wyciągi, a nowe buty i wiązania, zaprojektowane specjalnie do zjeżdżania, sprawiły, że stopy narciarza całą powierzchnią przywarły do nart....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta