Knebel na poglądy
Medialnym postępowcom chodzi o to, by z debaty – jako antysemickich, homo- i transfobicznych – wykluczyć wszystkich broniących moralnego status quo – pisze publicysta.
Medialna histeria, jaka wybuchła po odrzuceniu przez Sejm wszystkich projektów ustaw dotyczących związków partnerskich, wściekły atak na Krystynę Pawłowicz, a także domaganie się dymisji ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina za to, że jest przeciw związkom partnerskim – świetnie pokazują, jak ma wyglądać, według światopoglądowych liberałów i lewicy, debata publiczna. Prawo do wypowiadania się w niej mają mieć tylko ci, którzy akceptują liberalny konsensus.
Każdy, kto ma inne zdanie, odrzuca jego ideowe fundamenty lub uznaje, że kierunek zmian cywilizacyjnych nie jest nieuchronny (czyli ujmując rzecz w bliskim części naszej lewicy języku marksizmu-leninizmu, nie istnieje determinizm historyczny) powinien albo zostać z debaty wykluczony jako oszołom, faszysta, homofob czy transfob, albo – w najlepszym razie – zmuszony do zmiany postawy ideowej.
Konserwatyści z nazwy
Ten ostatni pomysł próbuje się realizować wobec części konserwatywnych posłów PO, którym proponuje się prawo do zachowania własnych poglądów, ale tylko o tyle, o ile nie będą one sprzeczne z liberalizmem. Mogą być oni zatem konserwatystami, ale tylko z nazwy, w praktyce mają...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta