Minister jak władca pierścienia
Łączenie małych sądów, podobnie jak inne spektakularne fuzje, może przynieść więcej szkody niż pożytku – wskazuje adwokat.
Od pewnego czasu minister sprawiedliwości z olbrzymim zapałem zaangażował się w proces, przez jednych zwany reformą, a innych likwidacją części sądów. W skrócie działanie ministra polegać ma na przekształceniu niewielkich sądów, położonych w małych miejscowościach, w wydziały zamiejscowe większych sądów. Innymi słowy, ma dojść do fuzji mniejszych sądów z większymi. Jak to zwykle w przypadku fuzji bywa, podstawowym argumentem za nią przemawiającym jest kwestia ekonomiczna. Małe sądy mają ponoć mniej pracy i spraw do sądzenia niż duże.
Fuzja umożliwi efektywniejsze wykorzystanie zasobów ludzkich wymiaru sprawiedliwości. Jak? Sędzia, który do tej pory po osądzeniu przypisanych mu spraw mógł iść do domu, teraz wsiądzie w samochód czy autobus i pojedzie do pobliskiego sądu, gdzie będzie kontynuował sądzenie, odciążając bardziej zapracowanych kolegów. Dla obywatela nic się nie zmieni. Nowo powstałe wydziały zamiejscowe będą się mieścić w tych samych budynkach co...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta