Kłopot z papieską emeryturą
Gdyby Benedykt XVI chciał faktycznie wprowadzić nowy zwyczaj, to przygotowałby dokumenty, które określałyby pozycję byłego papieża, należne mu tytuły, miejsce, w którym powinien przebywać, czy też procedury pogrzebowe – pisze publicysta.
Rezygnacja Benedykta XVI z urzędu jest niewątpliwie wydarzeniem historycznym. Ale jest też zdecydowanie za wcześnie, by określić, czy i co ona zmieni. Jej historyczność może bowiem oznaczać zarówno początek nowego zwyczaju, zgodnie z którym także biskup Rzymu „przechodzi na emeryturę" (choć warto sobie uświadomić, że nigdzie w oświadczeniach papieskich czy dokumentach nie ma o tym mowy), ale także kolejny (po 600 latach) wyjątek, który określany będzie w przyszłości mianem dramatycznego zwrotu w historii czy gestu, który zmienił historię.
Nikt, kto na poważnie zajmuje się Kościołem, nie jest jeszcze w stanie odpowiedzieć na pytanie, która z tych wersji (i w jakim stopniu) się zrealizuje. Obie strony (a nie ukrywam, że w tej sprawie też mam własną opinię) mają swoje argumenty, ale ich wywody zawierają również poważne braki i słabości.
Wyjątek, a nie reguła
Zacznijmy od ustalenia faktów. Benedykt XVI nigdzie nie stwierdził, że jego decyzja ma być nowym wzorem zachowania dla Kościoła. Nie da się takiej opinii wyprowadzić ani z oświadczenia (gdzie mowa jest o wolności, w jakiej podejmował decyzję), ani z innych wypowiedzi Kościoła. Ich treść, a także emocjonalne natężenie sugerują raczej, że Ojciec Święty (i tak interpretuje to wielu obserwatorów) traktuje swoją decyzję jako „dramatyczną" i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta