Słaby sułtan staje po stronie ludu
Czy protesty na ulicach tureckich miast skończą się przewrotem pałacowym w Ankarze i odsunięciem od władzy premiera Recepa Erdogana? Prezydent Abdullah Gül zdaje się do tego szykować.
Szef rządu od wybuchu manifestacji w Stambule mnoży gafy. Najpierw kazał policji brutalnie rozproszyć manifestantów, którzy jak najbardziej pokojowo chcieli obronić jeden z nielicznych parków szybko rozrastającej się metropolii. Gaz łzawiący, gumowe kule i pałki spowodowały setki rannych i dwóch zabitych.
Potem Erdogan mnożył prowokacyjne i pełne pogardy epitety wobec protestujących, nazwał ich m.in. „wandalami i sabotażystami". Chwalił się także, że w odpowiedzi na każdych 20 manifestantów może wystawić 200 tys. własnych zwolenników. Wreszcie, co zostało odebrane jako wyraz wyjątkowego lekceważenia politycznych przeciwników, wybrał się w podróż po krajach Afryki Północnej, tak jakby Turcja nie przeżywała najpoważniejszego kryzysu od...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta