Lenistwo eurokratów
Henri Malosse | W Brukseli trzeba bardzo uważać, z kim i o czym się rozmawia. I kto stoi za człowiekiem wygłaszającym jakąś opinię – mówi Danucie Walewskiej przewodniczący Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego.
Rz: Czy pana zdaniem dzisiaj, kiedy nadal tkwimy w kryzysie finansowym, Unia Europejska wystarczająco troszczy się o obywateli?
Zacznijmy od tego, że Unia dzisiaj wyłącznie mówi do obywateli, ale nie potrafi ich wysłuchać. Urzędnicy w Brukseli zupełnie zapomnieli, po co się tam znaleźli. Ta przepaść pomiędzy unijnymi strukturami a ludźmi to prawdziwa katastrofa. Za niespełna rok, w końcu maja zaplanowane są wybory do Parlamentu Europejskiego i nie mam wątpliwości, że frekwencja będzie bardzo niska. W efekcie w samym Parlamencie antyeuropejska mniejszość zmieni się w zdecydowaną większość. Dzisiaj deputowani przeciwni projektowi europejskiemu to kilku Brytyjczyków, za rok myślących tak jak oni będzie o wiele więcej. Europejczycy zajęli się rozbudowywaniem struktur, które w tej chwili zmieniły się w prawdziwą bańkę administracyjną. A ludzie nie rozumieją, dlaczego parlamentarzyści podróżują między Luksemburgiem i Strasburgiem, wysokie stanowiska się dublują, a głos obywatela przestaje się liczyć. Nie wiem, jak jest w Polsce, ale we Francji, jeśli ktoś pracuje w Brukseli, to mówi się: jesteś biurokratą, co brzmi obraźliwie.
Nie ma w tym zazdrości? Przecież praca w Brukseli kojarzy się również z bardzo wysokimi zarobkami i dość wygodnym życiem?
To często rzeczywiście jest prawda. Ale zapewniam: mnie to nie dotyczy. Płacę podatki we Francji...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta