Nowa Cytera, stare Śródziemie
Przez ponad dwa wieki za krainę szczęśliwości uchodziły wyspy Polinezji. Dziś do miana ziemskiego raju pretenduje Nowa Zelandia, czyli Kraj Długiej Białej Chmury.
To marketingowy sukces dekady, a może nawet stulecia. Pola golfowe wygrywają z rafą koralową, sporty ekstremalne z wylegiwaniem się na plaży, trekking – z dyskoteką pod palmami. A jeszcze niedawno Nowa Zelandia znana była co najwyżej z rekordowego pogłowia owiec. Kpiono, że to „najnudniejszy kraj świata", który próbuje być bardziej angielski od Anglii. Dziś prześmiewcy mają się z pyszna, a wyspiarze pozbywają się ostatnich kompleksów.
Na stałe doszlusowali do strefy dobrobytu. Okupują czołowe miejsca w rankingach najmniej skorumpowanych społeczeństw. Zyskali opinię ludzi zadowolonych z życia, gościnnych i poprawnych politycznie (zwracają Maorysom ziemię skonfiskowaną ongiś przez europejskich kolonistów). W zeszłym roku brytyjski „The Telegraph" ogłosił Nową Zelandię najlepszym krajem na wakacje. Wcześniej do tego samego wniosku doszedł „The Daily Telegraph".
Liczba turystów przybywających do okrzykniętej tropikalnym Edenem francuskiej Polinezji ledwie przekracza 150 tysięcy rocznie. Jeszcze niedawno było ich o 100 tysięcy więcej. Tymczasem Nową Zelandię co roku odwiedza z górą dwa i pół miliona cudzoziemców. Można powiedzieć, że „kiwis" pracowali na ten sukces od dawna. Już w 1901 roku, pierwsi na świecie, sprawili sobie ministerstwo turystyki. Zabytków mają tyle, co kot napłakał. Za to zieleni im nie brakuje. Stąd wziął się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta