Polskie kino, sługa dwóch panów
Reżyserzy nadal szarpią się między koniunkturalizmem a artystyczną wolnością. Nie zawsze z najlepszym skutkiem.
Euforia, jaką wzbudził wśród krytyki filmowej zakończony niedawno Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, nie przysłoniła refleksji, jaka nasuwa się po obejrzeniu prezentowanych w Gdyni filmów. Polscy filmowcy, kiedy chcą, potrafią pokazać światową klasę w dziedzinie realizacji filmów (przede wszystkim arthouse'owych; z poważnym kinem gatunkowym, zapełniającym kinowe sale, będącym probierzem zdrowia kinematografii, wciąż jest u nas bieda). Z drugiej jednak strony nie mogą wyzbyć się „odruchu warunkowego" robienia filmów wpisujących się w określone tendencje polityczne (lub ściślej, polityczno-społeczne), od których zapewne zależy finansowe „być albo nie być" projektu.
Głos na liberałów
Filmy o mniejszościach seksualnych („Płynące wieżowce" Tomasza Wasilewskiego, „W imię..." Małgorzaty Szumowskiej) tworzone w cieniu politycznej batalii zmierzającej do uchwalenia ustawy o związkach partnerskich czy dzieła opowiadające o udziale Polaków w zagładzie Żydów („Ida" Pawła Pawlikowskiego), wpisujące się w spór o „przepisywanie historii", zdają się wchodzić w szerszy niż artystyczny kontekst. Dzieła te, mimo swych niekwestionowanych walorów artystycznych, są głosem na rzecz liberalnej strony polskiej (i nie tylko polskiej) sceny politycznej, aktualnie dyktującej tendencje ideowe tak w polskiej kulturze,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta