Kosmos nie dla Polaków
Z przeciągłym wyciem, w obłokach czarnego dymu w niebo wzbiła się rakieta Meteor II K. Po 16,5 sekundy silnik ucichł, a rakieta doleciała na wysokość 90 km. Ale był rok 1970 i podbitemu państwu nie wolno było mieć kosmicznych ambicji.
Przygoda z rakietami meteorologicznymi zaczęła się dosyć... kosmicznie. W połowie lat 50., gdy szalał komunistyczny terror, Jacek Walczewski, dwudziestokilkuletni inżynier mechanik po Akademii Górniczo-Hutniczej i Politechnice Łódzkiej, zaczął dobijać się do drzwi różnych instytucji rządowych z propozycją wystrzeliwania rakiet meteorologicznych.
– To była wtedy nowość, zajmowali się tym Rosjanie, Amerykanie. Uważałem, że także my powinniśmy spróbować – mówi Walczewski. Zapewne nikt nie potraktowałby go poważnie, gdyby nie znany krakowski astronom Kazimierz Kordylewski, który w 1956 roku utworzył Polskie Towarzystwo Astronautyczne. Dzięki Kordylewskiemu Walczewski wyjechał do Niemiec, gdzie spotkał się m.in. z twórcą niemieckich badań rakietowych Saengerem. – Z trójki, która tam wyjechała, wrócił tylko Jacek i tym mi zaimponował, że miał taki zapał do pracy – wspomina późniejsza żona Walczewskiego, Marta.
Rakiety – poważny temat
Powrót zaskoczył chyba także władze, bo Walczewskiego przyjął dowódca Wojsk Lotniczych gen. Jan Frey-Bielecki. – We wszystkich krajach badania stratosfery prowadziło wojsko, bo im potrzebne są dane o sile i kierunkach wiejących tam wiatrów. Przekonałem Freya-Bieleckiego, że dla Polski też to ma znaczenie – wyjaśnia Walczewski. – Bielecki pomógł nam. Przekazał paliwo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta