Wicher wolności
„Ludzie poszaleli. Skaczą, machają rękami, całują się, ściskają. – Nie desant! Zrzuty! Broń! Maltankom drżą ręce, gdy wyjmują krew do transfuzji. Polskie etykiety. Krew Polaków-krwiodawców z polskiego szpitala w Edynburgu" – fragment wspomnień z Powstania Warszawskiego wydanych przez oficynę wydawniczą Finna.
{1 sierpnia}
A więc stało się! Warszawa walczy!
Pierwsze strzały posłyszeliśmy około 4.30 po południu. Na ulicy Grzybowskiej pusto. Ktoś spóźniony zamyka sklep.
Ostrożnie wysuwamy się z bramy, gdy na ulicy padają strzały. Środkiem ulicy śmiga na pełnym gazie samochód z umundurowanymi szwabami. Tuż za nim drugi, w którym stoją młodzi ludzie w czarnych ceratowych płaszczach i z wyciągniętych gnatów kropią do uciekających. Na ulicy Grzybowskiej skończyło się panowanie Niemców. Patrzymy na wschód. Stamtąd, gdzieś blisko, może nawet w tej chwili, już po tamtej stronie Wisły, nadciągają setki rosyjskich czołgów. Zanim wejdą na Grzybowską, obejmiemy w niej władzę w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej.
{10 sierpnia}
Na ulicę Ciepłą wtaczają się niemieckie czołgi, pędzące przed sobą liczną grupę cywilów: mężczyzn, kobiet i dzieci. Przynaglani kolbami przez ukrytych tuż za nimi po bokach esesmanów, podchodzą do pierwszej barykady i rozbierają ją. Nasza załoga wycofuje się bez strzału.
Gdy otrzymuję o tym meldunek i zabrawszy ze sobą Grzesia dobiegam do drugiej barykady na rogu Ciepłej i Grzybowskiej, niemieckie czołgi wciąż pod osłoną cywilów mijają już koszary policyjne. Nasi chłopcy leżą przy strzelnicach jak sparaliżowani.
– Dlaczego nie strzelacie?! Strzelać!...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta