Dziwna wojna
Dzisiejsze konflikty zbrojne są inne niż 50 czy 500 lat temu. Ale najgroźniejszą bronią współczesnych mocarstw pozostaje człowiek z karabinem w dłoni.
Trzy wojny. W każdej jasno określone strony konfliktu. Bombardowane miasta, czołgi na ulicach, zestrzelone samoloty, ofiary wśród ludności cywilnej. Wojna we wschodniej Ukrainie, wojna w Strefie Gazy, zwycięski marsz islamskich ekstremistów w Syrii i Iraku. Świat ogląda napływające stamtąd obrazy i myśli: potworna wojna. Myśli: krew i cierpienie.
Tak. Tak właśnie to wygląda. Ale tylko z bardzo odległej perspektywy. Tylko okiem człowieka, dla którego wojna to po prostu pożoga i łzy, krew i cierpienie, i nic więcej. Inaczej widzą to dowódcy, analitycy wywiadu, historycy wojskowości. Dla nich to zupełnie nowy rodzaj wojny. Zupełnie nowa epoka, w której działania niekonwencjonalne, często niemające zbyt wiele wspólnego z dogmatami Sun Tzu i Clausewitza, stają się normą, natomiast metody do niedawna uznawane za „klasyczne" uchodzą za wyraz ekstrawagancji.
Trzy wojny. W żadnej z nich jednak nie ma „frontów", z którymi przecież żyliśmy przez stulecia. Front wschodni, front zachodni, front włoski, front białoruski – pamiętamy je wszystkie. Nie ma ich już od dawna, lecz dopiero teraz ich nieobecność jest aż tak jaskrawa. Fanatycy z Islamskiego Państwa przemierzają syryjskie i irackie bezdroża, podbijają miasta, demolują miejsca kultu i starożytne zabytki, terroryzują przeciwników, urządzając masowe, publiczne egzekucje. Cel? Utworzenie islamskiego państwa, a...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta