Nie klnij Polsko
Mamy sierpień 2014 roku. Jestem w mazowieckiej, nieturystycznej, prawdziwej wsi. Chata, w której mieszkam, jest naznaczona szczególnie przez historię.
Tu odbywały się spotkania AK, tu chowano broń, tu, jak mi powiedziano, spotykali się ci, którzy nad swoje życie przedkładali życie i jakość ojczyzny. Niektórzy zginęli w tych lasach.
Wychodzę z chaty i idę do małego, jedynego tu sklepu. Przed wejściem stoi grupka tutejszych dziewcząt. Rozmawiają głośno oparte o rowery, a co trzecie słowo to „k...wa" lub „p...olę". Na mój widok nie cichną, nie hamują przekleństw. Źle trafiły.
Miałam jakieś 17 lat, kiedy student pierwszego roku aktorskiej szkoły powiedział przy mnie „k...a". Odwróciłam się i dałam mu w twarz. Mocno go trzasnęłam – z zamachem, całą dłonią. Trzeba było widzieć to osłupienie. Cała grupa studentów stała, patrząc na mnie jak na UFO.
– Zwariowałaś? – zapytał wreszcie ktoś z grupy, a reszta patrzyła na mnie jakby to naprawdę się stało.
– To on zwariował – powiedziałam. – Przeklina bez powodu,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta