Apokalipsa według Janka
Mówią, że „Miasto '44" kończy w polskim kinie zaczętą dobre pół wieku temu „Kanałem" epokę 88-letniego Andrzeja Wajdy, a 32-letni Jan Komasa jest tego kina największą nadzieją. Niezupełnie.
Mimo upływu czasu, zmiany estetyki i skromnego budżetu „Kanał" ciągle robi wielkie wrażenie. A „Miasto '44" tylko poraża chaosem walki. Mniej brutalny „Kanał" wstrząsa widzem, nurzając w szambie mit o bohaterach. A „Miasto '44" jedynie przytłacza grozą. I dopiero zapowiada wybitnego artystę.
Fakty: w powstaniu nie chodziło o zemstę na Niemcach za upodlenie Polaków, a taki motyw sugerują sceny początkowe w filmie Komasy. Powstanie miało zapobiec sowieckiej okupacji kraju po zwalczeniu niemieckiej: wojskowo wymierzone było w III Rzeszę, lecz politycznie w ZSRR. Było kontynuacją akcji „Burza", czyli witania wojsk sowieckich w Polsce przez Armię Krajową w roli gospodarza po wypędzeniu wojsk niemieckich.
Nim zapadła decyzja walki w Warszawie, wiadomo już było, że „Burza" poniosła klęskę. Rosjanie nie chcieli rozmawiać z AK. Jednak akcję powtórzono w Warszawie 1 sierpnia, bo 26 lipca premier rządu emigracyjnego Stanisław Mikołajczyk poleciał do Moskwy na rozmowy ze Stalinem. Chciał mieć argumenty i móc powiedzieć, że Warszawa wkrótce będzie w polskich rękach. A rzecznicy powstania w kraju uważali, że zmusi ono Zachód do sprzeciwu wobec antypolskiej polityki Stalina, bo „wstrząśnie sumieniem świata". Doprawdy?
Jak zaskoczyć widza
Komasa nakręcił film z punktu widzenia młodych bohaterów, którzy tych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta