Prywatne norweskie wojny
Nadchodzi kolejna zima z biegami i zaczyna się mecz Norwegii z resztą świata. W tle toczy się nie mniej ważny bój norweskich działaczy – by ich mistrzowie i mistrzynie nie dali się sprywatyzować.
Kto myśli, że to znów będzie rok, w którym rzecz idzie tylko o to, czy w znanych dekoracjach Pucharu Świata, mistrzostw świata w Falun i Tour de Ski Therese Johaug z Marit Bjoergen dadzą radę Justynie Kowalczyk albo Petter Northug pognębi Dario Colognę i Aleksandra Legkowa – nie ma racji.
Norwegia, 5-milionowy kraj, który ma 118 mistrzów i mistrzyń olimpijskich w narciarstwie klasycznym, zaczyna płacić za swój ogromny sukces. Tworzony przez lata centralny system kształcenia najlepszych biegaczy na świecie może się załamać.
Norweski model od zawsze bazował na tradycji centralnego szkolenia, wspólnocie obozów treningowych, etosie zespołowej pracy. Zagrożenie pojawiło się względnie niedawno. Zwycięstwa pucharowe, medale olimpijskie, osobowości mistrzów, udane mistrzostwa świata w połączeniu z narodową pasją do uprawiania sportów zimowych spowodowały, że do norweskich biegów napłynęły wielkie pieniądze. Tak wielkie, że jest z nimi kłopot.
W 2009 roku narodowa ekipa biegowa zebrała 20 mln koron od sponsorów, w 2013 ta kwota wzrosła do 66 mln, a w 2014 – do 74 mln. Pomimo to, wciąż są korporacje, które sądzą, że warto zapłacić jeszcze więcej i mieć mistrza/mistrzynię na własność, najlepiej w zespole firmowym. Nawet jeśli kłóci się to z interesami reprezentacji i związku (Norges Skiforbund – NSF). Legenda norweskich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta