Ojciec przed ścianą
Tenisowo utalentowane dzieci i ich rodzice wcześnie stają przed wyborem: szukać pieniędzy, zaniedbać szkołę, poświęcić swój czas lub dać sobie spokój z marzeniami. Autor tego tekstu jest ojcem bardzo zdolnego juniora.
Zaprowadziłem dziecko na trening tenisowy, żeby uzupełnić mizerną ofertę wychowania fizycznego w przedszkolu, a otrzymaliśmy z żoną kilka lat później chłopaka, który może zostać sportowcem. Może, bo właśnie teraz nadchodzi czas decydujących wyborów.
Turniej odbywał się latem w Wilnie. Zanosiło się na słabszą obsadę. Na wstępnej liście Adam był rozstawiony. Można było liczyć na punkty do rankingu, zwrot kosztów wyjazdu dzięki wprowadzonemu ponownie w ubiegłym roku przez Polski Związek Tenisowy (PZT) – świetnemu zresztą – programowi.
Na miejscu trochę się zaniepokoiliśmy. Na liście pojawił się Francuz. W eliminacjach w dwóch meczach stracił tylko kilka gemów. Wiedzieliśmy, że jeśli przemierzył tyle kilometrów, to nie po to, żeby oglądać ślady obecności armii Napoleona w Wilnie. Adam mógł się spotkać z Bryanem w ćwierćfinale. No i się spotkał. Początek meczu potwierdził nasz niepokój. 0:6, 0:3, choć nie po kilkunastu minutach, ale po godzinie. Piłka po każdym ataku Bryana spadała tam, gdzie powinna – w linię, narożnik. Precyzja, automatyzm w grze jak w niemieckim samochodzie, ale też piękno jak we francuskim.
Podszedłem do coacha. Zagaiłem rozmowę. – Nie przejmuj się. Powiem ci jedno: ten mecz nie ma żadnego znaczenia dla twojego syna, dla Bryana również. Liczy się to, co oni osiągną, kiedy ukończą 18 lat, w wieku juniora. Ale nawet wtedy będą...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta