W naszej demokracji coś zgrzyta
Tomasz Żukowski, politolog | PiS coraz bardziej umacnia się na prawo od centrum, zmuszając PO do przesuwania się na lewo.
W tegorocznych wyborach samorządowych mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem wcześniej niespotykanym – młodzi ludzie, przed trzydziestką, zostawali prezydentami całkiem sporych miast.
Tych niezwykłych zjawisk było więcej: niespotykana liczba głosów nieważnych – 2,5 mln, chyba najgorsza obsługa informatyczna wyborów w kraju jednych z najlepszych na świecie informatyków, szokująca różnica między prognozą IPSOS a danymi PKW, wreszcie cudowny wynik PSL czy klęska lewicy. Pierwszego miejsca Prawa i Sprawiedliwości nie wymieniam, bo tego można się było spodziewać.
Pomówmy o młodych. Jak to jest możliwe, że wyborcy uznali, iż 25-latek może rządzić miastem?
To wyjątek. Burmistrzami i prezydentami zostawały także 30-latki czy osoby koło czterdziestki. Bez wątpienia zdecydowała o tym społeczna chęć zmiany. W Polsce od 25 lat rządzą ludzie zaczynający kariery w latach 1980–1981, po obu stronach ówczesnej barykady: posolidarnościowi „szwoleżerowie" i popezetpeerowscy „gwardziści". Dzisiejsze 50-, 60-latki dominują w polityce, ale także w biznesie, mediach, nauce, sztuce. Dobre wyniki wyborcze polityków młodszych wiekiem to sygnał, że ludzie szukają pokoleniowej alternatywy. Najwyraźniej widać to na prawicy: PiS wygrało także wśród najmłodszych wyborców, tych dopiero wchodzących w życie. We Wrocławiu 41-letnia, nieznana szerzej,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta